piątek, 24 stycznia 2014

Imagin z Louisem cz. I

 Także tego , oto następny Imagin. Mam nadzieję, że spodoba się wam.
                           Miłego czytania Kika <3


 Dziś szczególnie nie miałam ochoty iść do szkoły. Nie dość , że pogoda na dworze była ponura, bo przecież co to za dzień w Londynie bez deszczu. No dzień stracony...
Znowu w szkole będę poniżana za każdym możliwym razem. Nie wiem co ja takiego robię. Nie wiem dlaczego oni mi to robią, bo co jestem nowa?

Przyjechałam tu do Londynu z moim tatą i mamą. Jesteśmy z Polski. W Londynie jesteśmy już jakiś miesiąc. Szkoła do której chodzę nie jest zła. Ale mogło by nie być w niej tej całej bandy Louisa. Myśli że jak ma pełno tatuaży i jak udaje bad boy'a to jest fajny. Co prawda jest przystojny i rozumiem te wszystkie laski które są w nim zakochane i robią wszystko dla niego tylko żeby się jakoś przypodobać. Ale ja nie. Ja taka nie jestem i nie będę robiła wszystkiego co on będzie chciał.

                             
   



 - Jasmin , dalej wstawaj ! Spóźnisz się do szkoły. - krzyknął tata z dołu. Jakoś specjalnie nie spieszyło mi się tam iść. Powoli wstałam z łóżka i poszłam w kierunku łazienki. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, wzięłam torbę z rzeczami do szkoły i zeszłam na dół gdzie tata i mama jedli już śniadanie. - Hej - przywitałam się i usiadłam do stołu.
- Hej słońce , dziś wrócimy z mamą trochę później niż zawsze. Mamy do załatwienia trochę spraw na mieście po pracy - powiedział tata i uśmiechnął się do mnie
- Okej, nic się nie stanie przecież , jestem duża mogę zostać sama w domu.
- Wiemy o tym przecież, jakbyś gdzieś chciała wyjść wieczorem napisz tylko na kartce dobrze ? W końcu już prawie weekend - uśmiechnęła się mama
- Dobrze.
Zjadłam śniadanie , ubrałam się i ruszyłam do szkoły. Oczywiście mój autobus musiał się spóźnić bo po co przyjeżdżać punktualnie.
Gdy już w końcu przyjechał wsiadłam do niego i ruszyłam w kierunku szkoły. Jasne, że musiałam się spóźnić na lekcje z nauczycielką która nie na widzi jak ktoś przychodzi później na jej lekcje. No ale cóż, to nie moja wina. Poszłam odłożyć kurtkę do szatni i skierowałam się do sali nr. 6 gdzie była właśnie matematyka. Weszłam do sali. 
   - No dzień dobry panno Jasmin
- Dzień dobry , przepraszam za spóźnienie , autobus długo nie przyjeżdżał - powiedziałam szybko
- Nic nie szkodzi , proszę zająć wole miejsce. - powiedziała . Nie no nie poznaje. Co się stało z wredną wiedźmą ? No nic poszukałam wzrokiem wolnego miejsca które była koło Louisa. No świetnie pomyślałam.
Poszłam w kierunku jego ławki i usiadłam. Wyjęłam rzeczy potrzebne do lekcji. W ogóle nie patrzyłam się na niego tylko słuchałam to co mówi nauczycielka.
- Możesz przestać ? - spytałam chłopaka czując jego wzrok na sobie
- Ale co ?
- Patrzeć się na mnie.
- Dopiero teraz zauważyłem, że jesteś piękna - powiedział innym niż dotąd tonem.
- Świetnie.. - mruknęłam pod nosem czując, że zaraz znowu zrobi coś co mnie ośmieszy. Wiedziałam, że coś knuje.

Lekcja mijała spokojnie. Nagle pani wzięła Louisa do tablicy widząc, że wg nie jest skupiony na lekcji.
- No dalej Louis nie mamy całego dnia na twoje sterczenie pod tablicą. - powiedziała nauczycielka.
Chłopak stał jeszcze przy tablicy próbując coś zrobić lecz na próżno.
- Hmmm... no dobrze jeśli ktoś z klasy będzie umiał zrobić to zadanie odpuszczę Ci, ale ten jeden jedyny raz. Więc co jest ktoś chętny ?
Nikt się nie zgłaszał, Louis patrzyła na nas błagalnym wzrokiem , wiedziałam, że nie chciał dostać kolejnego laczka z matmy. Postanowiłam się zgłosić. Cała lekcję uważałam więc powinnam to zrobić.
- Ooo.. Proszę Jasmin. Pokaż koledze jak to sie rozwiązuje. - powiedziała pani.
Poszłam do tablicy i odebrałam pisak od nauczycielki. Chwilę potem całe zadanie było ładnie rozwiązane na tablicy.
- Bardzo dobrze Jasmin, dostajesz ocenę bardzo dobrą za aktywność na lekcji. - uśmiechnęła się nauczycielka .
Wróciłam zadowolona na swoje miejsce.
- Dzięki - powiedział chłopak siedzący obok mnie.
- Spoko - odpowiedziałam i dalej słuchałam pani.

Lekcja minęła w końcu... Następna i następna i jeszcze kolejne minęły szybciej, Właśnie wychodziłam ze szkoły. Po raz pierwszy z uśmiechem. Dziś nic ani nikt mnie nie upokorzyło. Cudownie!
- Jasmin zaczekaj! -  usłyszałam głos Louisa. Pożegnał się ze swoimi kumplami i podbiegł do mnie.
- Co chcesz ? - spytałam
- Chciałem... chciałem Cię przeprosić. Za to jak Cię upokarzałem przed całą szkołą.
- Przepraszasz mnie bo ?
- Uratowałaś mnie przed laczkiem z matmy, więc teraz ja będę dla ciebie w porządku. Przyjmujesz przeprosiny ? - spytał w nadzieją w głosie i uśmiechnął sie do mnie
- Hmm... no nie wiem nie wiem - chciałam się z nim podroczyć -
- To choć, zapraszam się w takim razie na przeprosinową gorącą czekoladę - uśmiechnął się i pociągną w stronę w którą mieliśmy pójść
- Ale ja jeszcze nie powiedziałam  tak
- Ale chcesz tak powiedzieć - uśmiechnął się , spryciula
- heh no tak , masz rację
Ruszyliśmy w stronę kawiarni. W drodze cały czas rozmawialiśmy, opowiadaliśmy sobie o nas, o naszych śmiesznych przeżyciach i o tych przykrych. 

Gdy byliśmy już na miejscu Loui zamówił dwie gorące czekolady.
- Czemu się przeprowadziłaś do Londynu ?
- Rodzice mają tu lepszą prace, a korzystając, że umiem dobrze angielski wzięli mnie ze sobą.
- Yhmm.. a to kim są ?
- Adwokatami
- Ooo...  Ciebie też to kręci ?
- Nie, ja bardziej lubię sztukę. Uwielbiam malować , A ty ?
- Ja ... Hm... ja w sumie nie mam żadnych zainteresowań

Rozmawialiśmy tak do 17.
- Może , będziemy się już powoli zbierać co? - spytał
- Dobrze.
Zapłacił, i wszyliśmy w kierunku mojego domu. Rozmawialiśmy o jego przeszłości. O tym jak jego dwójka rodzeństwa i mama zginęły w wypadku samochodowym. O tym jak kiedyś było u niego w domu. O tym jaki symbol ma każdy z jego tatuaży. Każdy był połączony z jego rodziną.
- No to jesteśmy - powiedziałam - Dzięki za czekoladę i za spacerek - uśmiechnęłam sie
- Nie ma za co, to ja dziękuję i  jeszcze raz przepraszam
- Już nie przepraszaj. Papa - stanęłam na palcach i pocałowałam chłopaka w policzek
- Do zobaczenia - odwróciłam i otwierałam drzwi zrobiłam jeden krok gdy chłopaka dokończył - do zobaczenia piękna - pewnie myślał, że tego nie usłyszałam.

Następne dni były tak samo miłe jak tamten piątek. Zaprzyjaźniłam się z Louisem. I jest mi tu w Londynie na prawdę dobrze.
W końcu jest dobrze. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz